wtorek, 27 grudnia 2011

Święta, święta i po świętach.

Święta minęły w cudownej, rodzinnej atmosferze. Przyniosły wiele pozytywnej energii i chęci do działania. Moja motywacja osiągnęła chyba najwyższy poziom w tym roku i już bym się rzucił do działania ale... najpierw muszę zakończyć leczenie kręgosłupa, by "stanąć na nogi". Fakt, jest wiele innych rzeczy do zrobienia, w których mój stan zdrowia nie przeszkadza 

zbytnio ale jest ich tyle, że nie wiadomo od czego zacząć. 

Więc zacząć będę musiał od uporządkowania kilku tematów i ustalenia swoich celów. Już wiem, że dobrze ustalony cel to połowa sukcesu, zatem czeka mnie wiele pracy. Na horyzoncie Nowy Rok i jak zawsze postanowienia noworoczne. Tym razem podejdę do tego w inny sposób by finał nie był jak co roku, czyli "miało być tak pięknie a wyszło jak zwykle". 

A może cele będę ustalał na bieżąco? Jeszcze zobaczę jak będzie lepiej. Do połowy stycznia powinien się wyklarować sposób mojego leczenia. Rehabilitacja zapewne trochę potrwa ale wszystko powinno pójść w dobrą stronę (operacji muszę uniknąć za wszelką cenę). Z postępem leczenia będę wiedział na ile wróci sprawność fizyczna i ile będę mógł od siebie wymagać. I znowu wracam do tego samego: leczenie, sprawność, rower, starty w maratonach. Rzec by można - "nie samym rowerem człowiek żyje" lecz ja właśnie jestem tym wyjątkiem, który potwierdza regułę. W moim życiu rower jest bardzo ważny i zrobię wszystko by na niego wrócić. Jeszcze przede mną setki tysięcy kilometrów do przejechania. Kiedyś stwierdziłem, że jestem Ryszardem Rydlem... kolarstwa - jestem "skazany na rower". Racja, oprócz roweru są jeszcze inne rzeczy, wszak na drugim planie ale przecież równie ważne. 

Zatem trzeba ustalić cele, te krótko- i te długoterminowe. Te związane z kolarstwem i te pozostałe. W sumie te związane z kolarstwem są już dawno ustalone jednak do dzisiaj nie zostały spisane. Bo jak je spiszę to się wyda co mi po głowie chodzi. Z drugiej strony, po co się ukrywać z ambicjami, lepiej postawić sprawę jasno i na pewno będzie łatwiej z realizacją. Pozostałe cele to jedno wielkie pomieszanie z poplątaniem. Tu trzeba dużo czasu i energii poświęcić. No cóż, to do dzieła! 

A! Kurcze blade, zapomniałem się pochwalić moim Wielkim, Małym Sukcesem. Sukcesem związanym z moim sposobem żywienia. Pomimo Świąt i zastawionych stołów, zastawionych samymi frykasami no i ciastami oraz paczek pod choinką oczywiście ze słodyczami - wytrwałem. Wytrwałem i jestem z tego dumny a przecież lekko nie było. Żadnych słodyczy przez święta, w sumie to już prawie trzy tygodnie. Jestem Wielki - wiedziałem. 

1 komentarz:

  1. Skoro dałeś radę przez całe święta pomimo tylu pokus na stole to jestem pod wrażeniem :) Gratulacje, bo ja osobiście przyznam się do słąbej woli jesli chodzi o świeta. Oczywiście nie przesadzałem, ale na zbyt duze poświęcenia też nie mogłem liczyć :)

    Pozdrawiam Paweł

    OdpowiedzUsuń