Święta minęły w cudownej, rodzinnej atmosferze. Przyniosły wiele pozytywnej energii i chęci do działania. Moja motywacja osiągnęła chyba najwyższy poziom w tym roku i już bym się rzucił do działania ale... najpierw muszę zakończyć leczenie kręgosłupa, by "stanąć na nogi". Fakt, jest wiele innych rzeczy do zrobienia, w których mój stan zdrowia nie przeszkadza
zbytnio ale jest ich tyle, że nie wiadomo od czego zacząć.
zbytnio ale jest ich tyle, że nie wiadomo od czego zacząć.
Więc zacząć będę musiał od uporządkowania kilku tematów i ustalenia swoich celów. Już wiem, że dobrze ustalony cel to połowa sukcesu, zatem czeka mnie wiele pracy. Na horyzoncie Nowy Rok i jak zawsze postanowienia noworoczne. Tym razem podejdę do tego w inny sposób by finał nie był jak co roku, czyli "miało być tak pięknie a wyszło jak zwykle".
A może cele będę ustalał na bieżąco? Jeszcze zobaczę jak będzie lepiej. Do połowy stycznia powinien się wyklarować sposób mojego leczenia. Rehabilitacja zapewne trochę potrwa ale wszystko powinno pójść w dobrą stronę (operacji muszę uniknąć za wszelką cenę). Z postępem leczenia będę wiedział na ile wróci sprawność fizyczna i ile będę mógł od siebie wymagać. I znowu wracam do tego samego: leczenie, sprawność, rower, starty w maratonach. Rzec by można - "nie samym rowerem człowiek żyje" lecz ja właśnie jestem tym wyjątkiem, który potwierdza regułę. W moim życiu rower jest bardzo ważny i zrobię wszystko by na niego wrócić. Jeszcze przede mną setki tysięcy kilometrów do przejechania. Kiedyś stwierdziłem, że jestem Ryszardem Rydlem... kolarstwa - jestem "skazany na rower". Racja, oprócz roweru są jeszcze inne rzeczy, wszak na drugim planie ale przecież równie ważne.
Zatem trzeba ustalić cele, te krótko- i te długoterminowe. Te związane z kolarstwem i te pozostałe. W sumie te związane z kolarstwem są już dawno ustalone jednak do dzisiaj nie zostały spisane. Bo jak je spiszę to się wyda co mi po głowie chodzi. Z drugiej strony, po co się ukrywać z ambicjami, lepiej postawić sprawę jasno i na pewno będzie łatwiej z realizacją. Pozostałe cele to jedno wielkie pomieszanie z poplątaniem. Tu trzeba dużo czasu i energii poświęcić. No cóż, to do dzieła!
A! Kurcze blade, zapomniałem się pochwalić moim Wielkim, Małym Sukcesem. Sukcesem związanym z moim sposobem żywienia. Pomimo Świąt i zastawionych stołów, zastawionych samymi frykasami no i ciastami oraz paczek pod choinką oczywiście ze słodyczami - wytrwałem. Wytrwałem i jestem z tego dumny a przecież lekko nie było. Żadnych słodyczy przez święta, w sumie to już prawie trzy tygodnie. Jestem Wielki - wiedziałem.
Skoro dałeś radę przez całe święta pomimo tylu pokus na stole to jestem pod wrażeniem :) Gratulacje, bo ja osobiście przyznam się do słąbej woli jesli chodzi o świeta. Oczywiście nie przesadzałem, ale na zbyt duze poświęcenia też nie mogłem liczyć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Paweł