poniedziałek, 12 grudnia 2011

Optymizm przez duże "O"


Wszystko wyglądało tak pięknie. Świat był piękny i kolorowy, ciepły i przyjazny a ja kroczyłem przez niego swoją drogą. Kroczyłem swoją drogą poprzez świata niezbadane obszary z wysoko podniesioną głową. Odkrywałem nowe krajobrazy, nowe zjawiska, napawałem się pięknem i byłem szczęśliwy. Szczęśliwy i pełen optymizmu
wierzyłem, że zawsze będę częścią tego piękna i doskonałości, będę harmonizował z tym idealnym obrazem otaczającym mnie zewsząd. Jednak gdy na mojej drodze pojawił się ostry zakręt wypadłem z niego z impetem a wszystko przestało być takie poukładane. Mój piękny świat przestał istnieć.

Takim zakrętem na mojej drodze stała się moja choroba. Nie tam jakieś przeziębienie, grypa czy inne katarzysko, które leczone przechodzi po tygodniu a nie leczone po siedmiu dniach. Nie złamanie czy skaleczenie, które zrośnie się i zagoi po kilku tygodniach. Choroba bardziej poważna, wpływająca bezpośrednio na moje dotychczasowe poczynania. Imię tej choroby to dyskopatia. Poważne uszkodzenie kręgosłupa, które zmienia w moim życiu wszystko.

Rozpadł się mój kręgosłup, rozpad się mój świat, rozpadła się harmonia... i nastały pochmurne dni mojego żywota. Przez moją głowę zaczęły przelatywać myśli czarne i ponure. Niczym północne wichry studziły mój zapał i ambicje. Niczym silne podmuchy gasiły płomień na moim kaganku. Dęły i dęły, huczały w mojej głowie i rozwiewały wszystkie moje wartości a ja temu się poddawałem. Poddawałem się i w nie długim czasie świątynia mojego optymizmu zaczęła zmieniać się w wielkie gruzowisko. Czarne myśli niczym sztorm pustoszyły moją przystań a okręt mojego życia pod resztkami żagli pogrążały w ciemnej otchłani pesymizmu i braku nadziei.

Na szczęście są jeszcze ludzie, przyjaciele, którzy przeszyli błyskawicą moje niebo zasnute ciężkimi, ołowianymi chmurzyskami. Błyskawice te rozświetliły ciemności mego życia i ujrzałem siebie. Siebie wychodzącego z przydrożnego rowu na swoją drogę przez świat swego "być albo nie być". Nad głowa wśród zawieruchy przebijały się promyki nadziei i wiary. Jednak słońce optymizmu nadal tam świeci! Zebrałem się w sobie i wykrzyczałem stanowcze „Nie!!!”. Nie, beznadziejności danej chwili. Nie! Nie poddam się! Uniosłem głowę do góry, wypiąłem pierś do przodu i z uśmiechem na twarzy ruszyłem na przód. Moją drogą, ku nowemu i jeszcze piękniejszemu życiu.

Do takiego stanu przyczynili się moi najbliżsi, oni podali mi rękę bym mógł wyjść na powierzchnię, oni mnie zmotywowali do działania. Jednak świątynię optymizmu pozwoliła mi odbudować książka Tomasza Stelmachowicza pt. „Optymizm”. To po tą książkę sięgnąłem w najtrudniejszych chwilach  by sobie przypomnieć wartości tego wspaniałego stanu umysłu, jakim jest optymizm (posiadałem ją od kilku lat ale nie widziałem potrzeby by do niej zajrzeć). Zacząłem ją czytać i studiować każdy rozdział a oczy moje ujrzały inny obraz tego co do tej pory oglądały. Zobaczyłem, że życie może być piękne i szczęśliwe w każdej sytuacji i w każdych okolicznościach. Że wszystko co nam się przydarza, to dobre i to złe, ma swój głęboki sens i uczy nas czegoś nowego. Czegoś co powoduje, że jesteśmy jeszcze bardziej szczęśliwsi i zauroczeni tym co posiadamy.

Czytając w/w książkę najbardziej w pamięci utkwił mi rozdział 68-my o wszystko mówiącym tytule „Choroby i inne niedogodności” w którym Autor pisze:
„Kiedy nastaje czas choroby bądź innego niedomagania, niechaj zagości w nas świadomość, iż czas ów jest stosowny, aby dokonać kilku zmian w naszym życiu.
Każda choroba komunikuje nam, iż zboczyliśmy nieco z kursu, który jest właściwy naszej duszy. Kursu, będącego ścieżyną naszej życiowej podróży. Każda choroba zaprasza nas do większej samoświadomości.(...)
Każda choroba zaprasza więc nas do dokonania zmian w naszym życiu. Każda choroba i każde niedomaganie jest sposobnością do poszerzenia naszej świadomości.(...)
Bądźmy przeto wdzięczni za wszystko, co nas w życiu spotyka, z pełną świadomością i pewnością, że wszystko, co nam się przydarza, posiada głęboki sens.”
Czytając te słowa widzę siebie. Widzę swoje poczynania i działania jakie zacząłem wdrażać po tym jak pozbierałem się po pierwszym „trzęsieniu Ziemi’ jakim była wstępna diagnoza lekarska a momentem gdy otrzymałem wyniki tomografii komputerowej z ostatecznym wyrokiem, momentem gdy mój świat legł w gruzach i momentem gdy odbudowując swoją świątynię optymizmu sięgnąłem po tę książkę. Zacząłem wszak zgłębiać siebie, rozpoznawać swoje problemy i szukać ich rozwiązania. Zmieniłem swoje patrzenie na siebie i zrozumiałem, że wcale nie jestem „herosem” odpornym na problemy tego świata, odpornym na codzienność nas „szarych ludzi”. Jestem zwykłym człowiekiem i mam zwykłe problemy. Jednak to zupełnie mnie nie upoważnia do bycia nieszczęśliwym.

W rozdziale „Ograniczenia” autor mówi do czytelnika:
„Postaraj wyzbyć się tego wszystkiego, co Cię ogranicza w spełnianiu Twoich pragnień i w osiąganiu Twoich celów. Mogą to być Twoje myśli, przekonania, wyobrażenia bądź przywiązania. Postaraj uwolnić się od tego wszystkiego, co Cię ogranicza.
Jeśli coś ogranicza Cię w codziennym życiu, na jakiejkolwiek płaszczyźnie Twojego życia, wiedz o tym, że zapewne owo ograniczenie stoi na Twojej drodze do pełnego życiowego sukcesu.(...)
Wszystko, do czego w życiu doszedłeś, osiągnąłeś za sprawą swoich życiowych wyborów. Wybory, których dokonujesz każdego dnia, wpływają na całokształt Twojego przyszłego życia.
Jeśli nie podoba Ci się coś w Twoim życiu, to dokonaj innego wyboru. Działaj przy tym z pełnym przekonaniem, że wyzwolenie uczyni Twoje życie Szczęśliwszym, Bogatszym i Pełniejszym.”
Czyż nie jest to prawdą, że karmimy się przekonaniami, przesądami i wyobrażeniami, które nie mają żadnego pokrycia w codziennym życiu? Zatruwamy tym swoje myśli i dążymy do celu, który jest utopią? Sami tego nie widzimy ale tak, niestety, jest i będzie nadal bo zawsze się znajdzie wytłumaczenie, iż tak jest dla nas najlepiej. Najtrudniejszym do zmiany są ludzkie przyzwyczajenia. A przecież bez tego możemy być szczęśliwsi.

Kolejnym rozdziałem, który zapadł mi w sercu to rozdział o tytule „Bądź Sobą”. Tomasz mówi do mnie:
„Bądź sobą. Bądź tym, kim jesteś wedle prawdy swych uczuć i głębi Twej duszy.
Bądź sobą i działaj w zgodzie ze swoimi prawdziwymi uczuciami.
Poznaj siebie i poznaj prawdę swych uczuć. Odkryj, kim jesteś i czego pragniesz. Jesteś doskonały taki, jaki jesteś. Doświadcz tego, doświadczając w pełni siebie.
Bądź sobą. Doświadczaj siebie i przejawiaj siebie. Pozwól objawić się temu, co w Tobie najdoskonalsze. Żyj ową doskonałością i dziel się nią z innymi.
Niechaj emanuje z Ciebie Szczęście, a słowa Twoje będą inspiracją i pokrzepieniem dla dusz Tobie pokrewnych. Dusza Twoja jest kanałem boskiej prawdy, a ciało Twoje prawdy owej wyrazem.”
No a kim do tej pory jestem, byłem? Czyż nie jestem sobą? A jednak stwierdzam, że nie jestem sobą. Jestem tym, kim chcą mnie widzieć moi najbliżsi, przyjaciele, znajomi i inni ludzie z którymi współistnieję na tym świecie. Jestem zlepkiem pragnień osób mnie otaczających, ich wytworem który musi się dopasować do „ram” jakie mu społeczeństwo „pozbijało”. W tym momencie w głowie mojej brzęczą zwroty: „nie rób tego”, „nie mów tego”, „nie wypada”, „tak nie można”. Czy znasz to? Czy masz tak samo?

Po przeczytaniu tej wspaniałej lektury stwierdzam, że Tomasz Stelmachowicz jest osobą, która naprawdę zgłębiła naturę człowieka. Osobą, która dogłębnie poznała nasze oblicza. Ciemne i ponure oblicza. Czytałem co autor ma do przekazania w takich kwestiach jak: Miłość, Wiara, Nadzieja, Przyjaźń, Wdzięczność, Życzliwość i Szacunek a moja twarz pogodniała z każdym wersem. Czytałem jakie działanie ma Świadomość i Podświadomość i docierało do mnie jak wiele tajemnic mam przed sobą. Czytałem czym jest Otwartość, Bezpieczeństwo, Doskonałość w Działaniu, Poczucie Własnej Wartości, Dobre Słowo, Emocje, Bogactwo, Pasja, Koncentracja, Zdecydowanie i pojmowałem ile jeszcze nam w życiu do zrobienia, ile muszę z siebie dać by stać się Szczęśliwym Człowiekiem. Czytałem wiele innych akapitów w tej książce i z czystym sercem mogę stwierdzić, że moje życie nie będzie już takie samo. Zrozumiałem, iż uważając się zawsze za optymistę dopiero „raczkowałem”. Do bycia optymistą mam jeszcze daleką drogę, ale już się cieszę, że zacząłem nią kroczyć. Ach! Jaka piękna podróż mnie czeka. Więc w drogę!

Jeżeli jesteś osobą, która ma poczucie, że jej życie nie jest do końca takie jak być powinno to cieszę się, że nadal czytasz ten tekst. Jeżeli dotarłeś do tego miejsca najprawdopodobniej jesteś gotowy na przyjęcie prawdy o sobie samym. Wierz mi, jesteś człowiekiem doskonałym pod każdym względem ale jeszcze o tym nie wiesz, nie wiesz jak to z siebie wydobyć, jak tym się cieszyć i jak to wykorzystać. Pozwól się poprowadzić Tomaszowi Stelmachowiczowi ku lepszemu, szczęśliwszemu i bogatszemu życiu. Skorzystaj z jego nie ocenionej wiedzy zawartej w książce pt. „Optymizm”. Pozwól się zmienić na lepszego człowieka.

Polecam ci „Optymizm” Tomasza Stelmachowicza z całego serca i wierzę, że  przyniesie ci tyle samo korzyści co mi. Wierzę bo sam tego doznałem i wiem, że twoje życie też może być inne. Lepsze, szczęśliwsze, bogatsze. 
„Ten, kto innych obdarza, stokroć obdarowany zostanie.
Obdarzać można czułym gestem, słowem bądź pokrzepiającą mową.(...)
Ten, kto otwiera się na innych, doświadczy wzajemnej otwartości. (...)
Człowiek, który obdarowuje, niezależnie od tego, czym obdarowuje, dzieli się z innymi tym, co posiada najdoskonalszego, najpiękniejszego, i najcudowniejszego. Dzieli się uczuciem Miłości, które płynie z głębi serca i które w sercach innych może obficie zaowocować. (...)
Bodajby każdy, kto zostanie obdarzony, obdarzył choćby jedną osobę, a owa osoba kolejną obdarzyła – i tak z serca do serca i z duszy do duszy. (...)
Każdy z nas jest ogniwem Szczęścia w rodzinie ludzkości”.
Sprawdź i korzystaj. To takie proste.


Optymizm, Tomasz Stelmachowicz, Złote Myśli, 2008,

Podziękowania dla:
Wojtkowiak Z., Tyc M., Lenna, Szantyka E.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz