środa, 16 listopada 2011

Szczerość najważniejsza

Nadal układam sobie to wszystko w głowie i nadal dopadają mnie wątpliwości. Wciąż nie jestem do końca pewien czy to właściwa droga, czy to co zacząłem tutaj robić jest dobre i czy przyniesie jakąś korzyść dla mnie i dla innych. Ale jak się powiedziało „a” trzeba powiedzieć „b”.

Zanim pójdę dalej muszę zrobić jednak krok w tył. Mianowicie muszę wyjaśnić przyczyny tego, że zacząłem to co zacząłem. Jednak uprzedzam, iż jak to zwykle bywa przyczyna jest prozaiczna.

Zwykła szara codzienność. A nawet czarna rzeczywistość. Siedzę w domu od pewnego czasu na zwolnieniu lekarskim, którego przyczyną jest uraz kręgosłupa. Rozpoznanie lekarskie – „to tylko dyskopatia”. Świetnie – "Dyskopatia – szerokie pojęcie obejmujące schorzenia krążka międzykręgowego. W większości przypadków
jest to pierwszy z etapów choroby zwyrodnieniowej kręgosłupa" (Wikipedia – Wolna Encyklopedia). Rewelacja! Na karku 33 lata a tu się już „rama” posypała. I co dalej? Przecież to dopiero ⅓ mojego życia (a może ¼ - kto wie?). Co z pracą, hobby, rodziną i domem? Jak żyć?!
Gdy tak siedziałem i snułem czarne wizje odwiedził mnie mój najlepszy przyjaciel (jeden z ostatnich, jak nie ostatni). Miałem więc się komu wyżalić, mogłem wyrzucić z siebie wszystko co mi na wątrobie leżało nie narażając się na komentarze typu „a nie mówiłem”, „masz co chciałeś”, „sam sobie jesteś winien” itp. Zrobiłem to i ulżyło mi, On wysłuchał i wtedy mi powiedział te słowa.
”No i co? Nie ty pierwszy i nie ostatni, stało się i się nie odstanie a żyć trzeba dalej. Czy widzisz się na rencie? Czy widzisz się nie jeżdżącego na rowerze? Czy chcesz resztę życia spędzić na kanapie jak większość szanujących się rodaków? Czy może będziesz się tak użalał nie robiąc nic by sobie pomóc? Wiem, że nie jest w twoim stylu udzielenie odpowiedzi „tak” na żadne z tych pytań i nie ma takiej siły która by cię do tego zmusiła. Przypomnij sobie, czego chciałeś do tej pory i rób wszystko by to osiągnąć. Wiem, że nawet skazany na wózek inwalidzki nie odpuściłbyś startów w maratonach, choć może już nie w MTB, ale na szosie, w biegach ulicznych – przecież maraton to maraton. Zaliczyłeś ich ok. stu i zaliczysz jeszcze ze sto, albo i więcej, czy coś stoi na przeszkodzie? Przestań biadolić i weź się w garść. Działaj! A jak takie gadanie ci pomaga to bloga sobie załóż i smaruj tam swoje żale, przemyślenia, ale także plany i cele – te w szczególności. Przyniesie to korzyść dla ciebie i dla innych. Pomożesz sobie samemu, ale też i znajdziesz bratnie dusze, które pomogą tobie, pomożecie sobie nawzajem, będziecie się wspierać i motywować. Takie gadanie będzie miało sens. A i przy okazji może zarobisz...” (jakoś tak to leciało). 
Ścięło mnie to z nóg. Dosłownie. On i takie słowa. Fakt – liczyłem na coś w stylu „szkoda, że tak wyszło, ale może jeszcze coś się da zrobić” bo „jakoś to będzie” od Niego bym nie usłyszał. Ale taki tekst? No i ten motyw z Blogiem? Cholera! Co za gość! No i mnie namówił! 

1 komentarz:

  1. Głowa do góry. Organizm ludzki to cud maszyna, więc zawsze znajdzie jakiś sposób na samoleczenie. Musisz w swoim przypadku trochę pomóc. Najważniejsze abyś sam w to wierzył. Mnie 16 lat temu spisali na szachy po przeszczepie soczewki(Zaćma). Zacząłem drobnymi kroczkami, a wyniki sam widziałeś. MTB, siłownia i rożne szalone rzeczy. Oby i tobie się udało. Ja po zabiegu wolałem porobić coś szalonego. Przynajmniej mam co wspominać i to jeszcze nie koniec.

    OdpowiedzUsuń