...zdrowie, ile cię trzeba cenić...
Wiem, że zacząć trzeba od zdrowia. Choć niektórzy mówią, że najważniejsze jest szczęście bo na Titanic-u wszyscy byli przecież zdrowi. A jednak zdrowie jest najważniejsze, bo bez niego żadne działania nic nie dadzą. Zatem ta strona posłuży do tego by zadbać o swoje zdrowie, by odzyskać stracony czas i stracone lata swojego żywota by spokojnie sobie dożyć do tej setki (przyznam się, że mi na życiu nigdy nie zależało i dlatego mogę, żyć nawet 150 lat).
I tutaj właśnie (na bieżąco):
- wyznam swoje grzechy związane ze zdrowiem (wszystkie grzechy i grzeszki związane ze stanem zdrowia, które sam zauważyłem lub zostały mi wskazane przez osoby mi życzliwe - za co z góry dziękuję),
- ustalę ich przyczynę i "plan naprawczy" (nie sam ale wspólnie z osobami znającymi się na rzeczy),
- a następnie zrobię wszystko by naprawić to co już zepsułem, poprawić to co robiłem źle, więcej nie powtarzać tych samych błędów i osiągnąć zamierzony cel.
Spis tej strony:
- Monitorowanie mojej wagi i wymiarów.
- Problemy z kręgosłupem.
- Brak kondycji i "zanik mięśni".
- Częsty brak panowania nad swoimi emocjami, wybuchowość i łatwość popadania w zdenerwowanie.
- Powrót do ścisłego przestrzegania zasad "diety" optymalnej.
1. Monitorowanie mojej wagi ciała i wymiarów.
Poniżej zamieszczam wykres na którym będę prezentował zmiany mojej wagi ciała z uwzględnieniem procentowej zawartości tłuszczu, wody i masy mięśniowej oraz wymiarów - obwodów poszczególnych partii ciała. Pomiary wykonywać będę przy pomocy wagi łazienkowej z możliwością w/w pomiarów (wartości wyliczane są na podstawie przewodności elektrycznej ciała, zatem wyniki mogą być obarczone dużym błędem ale to zawsze coś) oraz miary.
Moje parametry uwzględnione w pomiarach:
Wzrost - 196 cm,
Wiek - 33 (do 01.02.2012 r.) / 34 (od 02.02.2012 r.) lata,
Moje parametry uwzględnione w pomiarach:
Wzrost - 196 cm,
2. Problemy z kręgosłupem.
Grzechy i ich przyczyny:
- nigdy nie oszczędzałem swojego kręgosłupa bo przecież "herosowi" nie przystoi, wszystko da się podnieś, podrzucić, przepchnąć, przeciągnąć itd.
- zawsze uważałem, że jestem niezniszczalny zatem nie było ewolucji jakiej się nie da wykonać, zwłaszcza na rowerze i na sali gimnastycznej.
- kontuzje - mnie to nie dotyczy, kto by się przejmował stłuczeniami kości ogonowej, kręgów lędźwiowych, wybitym barkiem, naciągniętymi ścięgnami, kurczami mięśniowymi, rozcięciami itp (i to naprawdę wielokrotnie) - no na pewno nie ja, a tym bardziej kto by się przejmował leczeniem - poboli i przestanie przecież.
- zawsze uważałem, że pas na siłowni jest dla dzieci.
- po co w pracy wołać kogoś do pomocy by przenieść jakąś większą rzecz - przecież jak sam nie przeniosę czy nie zapakuję to nikt tego nie zrobi.
- czyż sam nie wyjmę pompy z pompowni? przecież to tylko 26 kg, jednak w ciągu kilku godzin musiałem zrobić to kilkanaście razy i skończyło się na L4 - dodam, że leczenie też przerwałem w połowie bo przecież Spółka beze mnie "nie pociągnie".
Plan naprawczy:
- leczyć, leczyć i jeszcze raz leczyć - aż się wyleczy (na ile to będzie możliwe).
- wprowadzić w życie zalecenia lekarskie, które pomogą w przeciwdziałaniu nawrotom choroby.
- znaleźć skuteczne metody działania pozwalające na powrót do sprawności fizycznej.
- zastosować rehabilitację jako pierwszą metodę leczenia schorzeń kręgosłupa.
- zastosować masaż jako dodatkową (a może też jako podstawową) metodę leczenia.
- jako dodatkowe zabiegi rehabilitacyjne zastosować pływanie i rozciąganie.
- przeprowadzić konsultacje lekarskie z masażystą, kręgarzem, fizykoterapeutą, rehabilitantem, neurologiem i neurochirurgiem
- leczenie w toku, dokładne rozpoznanie po tomografii komputerowej to dyskopatia wielopoziomowa (problem obejmuje trzy dyski).
- po wizycie u rehabilitanta nastawiony TH 12 - pomogło bo mogę odwracać głowę w obie strony o ten sam kont, wcześniej w lewo niestety obrót był znacznie ograniczony.
- konsultacje z masażystą ujawniły inne problemy - nie wykształcone stawy biodrowe a kręgosłup i miednica to "dwie, różne parafie".
- z tymi biodrami to - jak to określił masażysta - pamiątka z dzieciństwa spowodowana brakiem raczkowania, pomyśleć, że człowiek usiadł, wstał i poszedł, geniusz rzec by można, taki bystrzach i mam za swoje.
- neurochirurg zapewnił, że zrobimy wszystko by jednak do operacji nie doszło, na dzisiaj operacja jest ostatecznością ale całkowicie jej nie da się wykluczyć.
- od 20.01.2012 r. rozpocząłem "kurację" za pomocą maści, kropelek i zestawu ćwiczeń (5x dziennie), po za tym odpoczywam i odciążam kręgosłup jak tylko się da.
- ponadto jak najmniej chodzić a siedzieć - wcale.
- fizjoterapia, masaże, basen, rozciąganie wstrzymane do odwołania, pospacerować mogę ale też nie za dużo.
Dodatkowe informacje:
3. Brak kondycji i "zanik mięśni".
Grzechy i ich przyczyny:
- znaczne ograniczenie aktywności fizycznej głównie spowodowane ograniczonym czasem na treningi, w latach 2006 - 2010 moje zaangażowanie w sport to jedynie udział w maratonach rowerowych, kilka razy w miesiącu, w weekendy (widać to po jakości przejechanych wyścigów sprawdź tutaj).
- uraz kręgosłupa w 2010 roku, dosłownie, uziemił mnie na trzy miesiące (październik - grudzień), trenowanie kciuka na pilocie telewizora doprowadziło wskazówkę wagi do 117 kg, ta niewielka nadwaga (19 kg tj. wzrost o 19,4% masy ciała w trzy miesiące) zdecydowanie negatywnie wpłynęła na stan mojego układu mięśniowo - kostnego, no i na kondycję i ogólny stan zdrowia.
- sezon rowerowy 2011 zakończył się dla mnie już w maju, oficjalny powód - awaria roweru, nieoficjalny - po prostu nie dawałem rady, totalna niemoc fizyczna i wiążąca się z tym niechęć psychiczna (w końcu trzeba się przyznać do porażki).
Plan naprawczy:
- ustabilizować wagę ciała.
- w miarę leczenia rozpocząć ćwiczenia ogólnorozwojowe.
Osiągnięte rezultaty:
- wskazówka wagi zjechała ze 117 (styczeń 2011 r.) na 99,5 kg
- więcej na temat wagi - wykres w punkcie 1.
4. Częsty brak panowania nad swoimi emocjami, wybuchowość i łatwość popadania w zdenerwowanie.
Grzechy i ich przyczyny:
- wybuchowe reakcje z mojej strony stały się moim sposobem na rozwiązywanie bieżących problemów.
- agresja w działaniu to, w pewnym sensie, motor napędowy.
Plan naprawczy:
- zmniejszenie, a w konsekwencji wykluczenie, nerwowości, wybuchowości i agresji z życia codziennego. Zamiast skupiać się na generowaniu negatywnej atmosfery pracy więcej energii wkładać w stoicki spokój i prace konieczne do wykonania.
- wdrożyć metody panowania nad swoimi emocjami i być niczym Steven Segal w swoich filmach.
- znaleźć inne przyczyny mogące być skutkiem mojej nadpobudliwości.
- zgłębić zasady medytacji i zastosować ją w szerszym zakresie.
Osiągnięte rezultaty:
- obecnie jestem na etapie zaciskania zębów w sytuacjach kryzysowych i sapania przez nos. Powiedzmy, że trochę pomaga ale mimo usilnych staraniach jeszcze czasem "wybucham".
- od 17.12.2011 roku zacząłem suplementację magnezu, chromu, witaminy E oraz kompleksu witamin z grupy B.
- powrót do medytacji jaką stosowałem trenując Karate przed laty.
5. Powrót do ścisłego przestrzegania zasad "diety" optymalnej.
Grzechy i ich przyczyny:
- mimo tego, że od 1998 roku jestem na diecie optymalnej kilkakrotnie zdarzało mi się "zapominać o podstawach" tej diety.
- uzależnienie od słodyczy jest ode mnie silniejsze i niestety często wracam do nałogu. Słodycze, niestety uzależniają tak samo jak alkohol i papierosy.
- wykorzystywanie sezonu kolarskiego jako dobrego uzasadnienia do konieczności jedzenia słodyczy. Niestety zacząć jest łatwo (batonik przed startem, batonik w czasie zawodów bo przecież dietetycy sportowi tak zalecają - choć nie do końca jest to prawdą i dobrze o tym wiem) ale skończyć to już horror.
- zakończenie sezonu kolarskiego we wrześniu 2010 roku i zaraz po typ wypadek w pracy - półtora miesiąca leżenia na kanapie przed telewizorem, pełne rozluźnienie co do optymalnej i brak aktywności, przyhamowałem dopiero w styczniu 2011 roku jak waga wskazywała 117 kg (wcześniej 98 kg).
Plan naprawczy:
- sięgnąć do mojej biblioteczki po książki dr. Kwaśniewskiego i ponownie je przestudiować.
- zmotywować się do przestrzegania "złotej zasady" diety optymalnej - przecież na tej diecie czułem się o wiele lepiej, służyła mi ta dieta.
- wyeliminować twierdzenie "od jutra przestaję jeść słodycze, od jutra wracam do optymalnej, od jutra... Jest dziś i od dziś zaczynamy działać.
- zmobilizować wszystkie siły swoje i moich bliskich by zwalczyć nałóg węglowodanowy. Nie palę od urodzenia, alkohol piję sporadycznie (pozdrowienia dla mojego przyjaciela), piwo bez żadnych oporów odstawiałem, nie jednokrotnie, na wiele miesięcy (rekord - 9 m-cy i 2 dni) to mogę też nie jeść słodyczy.
- zejść z wagą poniżej 100kg i monitorować ją na bieżąco (kupiłem w międzyczasie nowa wagę - taką z bajerami i nie zawaham się jej użyć).
Osiągnięte rezultaty:
- chleba i ziemniaków nie jem od 01.08.1998 r.
- piwa nie piję od 02.10.2011 r.
- słodyczy nie jem od 08.12.2011 r. Wcześniej znacznie ograniczyłem ich ilość i nawet przestałem wyglądać jak Steven Segal z teraźniejszych filmów (wskazówka wagi zjechała ze 117 (styczeń 2011 r.) na 99,5 kg).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz