wtorek, 7 lutego 2012

Moje zdrowie - Raport na dzień 07.02.2012 r.

Witam. Mimo wielu przeciwności przedstawiam kolejny raport o moim zdrowiu. Przeciwności, jak już wspomniałem w poprzednim poście (Wróciłem!!!), bezpośrednio związane są z leczeniem i naprawdę nie chce łamać zaleceń lekarskich. Jednak znalazłem sposób by jednak od czasu do czasu coś wrzucić na bloga, jednak zajmuje to trochę czasu.
Zapraszam do lektury. 


Moje zdrowie - Raport na dzień 07.02.2012 r. 

1. Monitorowanie mojej wagi ciała i wymiarów. 

Na początku muszę przyznać, że utrzymanie wagi poniżej 100 kg leżąc i nic nie robiąc nie jest takie łatwe (więcej na wykresie na stronie Moje zdrowie). Niestety waga oscyluje, niestety w górę. Nawet do 3,2 kg na plus (choć to tylko wzrost o 3,2 % to trzeba się tym zająć). Po części już rozpoznałem problem.

Od 20.01.2012 r. rozpocząłem ćwiczenia na kręgosłup (zgodnie z zaleceniami lekarza) a że potwierdza się fakt mojego uzależnienia od mleczanu w mięśniach czasami robię trochę więcej niż powinienem, oczywiście nie szkodząc sobie (więcej w punkcie 2). W związku z tym mój organizm zadziałał jak za dawnych lat i wzrosło moje łaknienie. Jednak ilość dostarczonych kalorii przewyższa ilość kalorii spalanych podczas tych ćwiczeń a to widać na wykresie mojej wagi.

Postanowienie 4: Kontynuować postanowienie 1 (Moje zdrowie - Raport na dzień 20.12.2011 r.) i ograniczyć do minimum przekąski pomiędzy posiłkami głównymi. 

Po zastanowieniu się, dochodzę do wniosku, że problemem mogą być także śniadania. Do czasu jak jeszcze pracowałem (do 23.10.2011 r.) śniadań nie jadłem w ogóle, potem coraz częściej. Od 17.12.2011 r. w związku z przyjmowaniem suplementów zacząłem jeść śniadania regularnie, co dziennie. Dodatkowy posiłek a pozostałe bez zmian.

Przypomnę jeszcze, że w poprzednim raporcie ustaliłem najodpowiedniejszą wagą na poziomie 91 kg. Zatem znowu będę mógł się wykazać! Ponadto, w związku z rozpoczęciem ćwiczeń, wprowadziłem drugi wykres - oddzielny dla "obwodów" na którym lepiej widać zmiany (więcej na stronie Moje zdrowie). 

2. Problemy z kręgosłupem.

Po konsultacji z neurochirurgiem od 20.01.2012 r. rozpocząłem "kurację". Polega ona na przyjmowaniu leków, wcieraniu maści i regularnym wykonywaniu ćwiczeń. Po prawie trzech tygodniach zauważyłem, że: 

  • prawie całkowicie przeszło mi drętwienie lewej nogi, 
  • przestałem kuleć na lewą nogę a stawanie na niej jest pewne i stabilne, 
  • chodząc, prawie wcale nie odczuwam dyskomfortu, z wyjątkiem chodzenia po nierównej nawierzchni - tutaj nadal bolą plecy, 
  • odzyskałem ponad centymetr wzrostu i na dzień dzisiejszy brakuje mi już tylko niecałe 1,5 cm, 
  • przy schylaniu i kucaniu moje ruch stały się bardziej płynne ale boli tak samo, 
  • chodzę bardziej wyprostowany. 

Jak na 18 dni leczenia to efekty są zaskakująco dobre i wierzę, że będzie tak dalej. Kolejna konsultacja 11.02.2012 r. Na dzień dzisiejszy, zgodnie z zaleceniami lekarskimi, nie mam co myśleć o basenie, treningu ogólnorozwojowym lub innych formach aktywności fizycznej. Jedynie spacery mi zostały.

Muszę tu się "trochę pożalić" - brakuje mi sportu, przede wszystkim jazdy na rowerze i nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam. Nie nadaję się na "kanapowca" bo siedzi we mnie nadal sportowiec. Sportowiec amator uzależniony od wysiłku. Faktycznie najlepiej się czuję po jakimkolwiek treningu a zwłaszcza jak bolą mięśnie. Kwas mlekowy i adrenalina to to co zawsze mnie napędzało. 

3. Brak kondycji i "zanik mięśni". 

Najistotniejsze jest to, że po badaniach u lekarza okazało się, że 

  • mam bardzo słabe mięśnie brzucha, zadziwiająco słabe mięśnie brzucha, 
  • moje nogi i ręce nie grzeszą siłą a moje mięśnie schowane są pod sporą warstewką tłuszczu. 

Najdziwniejsze w tym jest to, że przecież aktywnie uprawiałem sport do końca kwietnia 2011 roku. I nie były to szachy szybkie czy brydż. Jeździłem maratony górskie po 70 - 80 km w górach w czasie poniżej 5 godzin, maratony szosowe po 265 km poniżej 11 godzin (na rowerze MTB) no i biegałem dość regularnie po około 5 - 6 km. Nie odczuwam bym przez ostatni rok znacznie osłabł, zatem taka formę mam od lat. Dziwne, bardzo dziwne. 

Nie mam pojęcia co o tym myśleć ale muszę zdecydowanie tu postanowić: 

Postanowienie 5: Po zakończeniu leczenia ustalić minimalny poziom siłowo-wytrzymałościowy i w miarę możliwości osiągnąć go. 

Pocieszające w tej sytuacji jest tylko to, że moja motywacja i samozaparcie potrafi więcej niż moje ciało. Wszak wszystkie maratony kończyłem a w 2010 roku zająłem w Pucharze Polski w Szosowych Maratonach Rowerowych 3 miejsce w swojej kategorii. A jeżeli jakiegoś maratonu nie ukończyłem to tylko przez defekty roweru (więcej - Moja Cyklopedia).

4. Częsty brak panowania nad swoimi emocjami, wybuchowość i łatwość popadania w zdenerwowanie. 

Nadal kontynuuję suplementację pod kątem układu nerwowego oraz jego wpływu na moje zachowanie i postępowanie. Przyjmuję magnez, chrom, witaminę E oraz kompleks witamin B. Więcej na ten temat napiszę w jednym z kolejnych postów. 

Nadal, także medytuję stosując medytację, której się nauczyłem trenując Karate. Pomogła jak za dawnych lat. Jednak nadal muszę tę dziedzinę zgłębiać by zastosować ją w szerszym zakresie. 

Na dzień dzisiejszy mogę już zdecydowanie powiedzieć, że te działania przyniosły efekty. Nie jest to jeszcze poziom Stevena Segala ale zawsze kroczek bliżej. 

5. Powrót do ścisłego przestrzegania zasad "diety" optymalnej. 

Nadal (od 08.12.2011 r.) nie jem słodyczy. Okres nadal nie rewelacyjny ale o miesiąc lepszy. Nadal mam napady na słodycze i. prawie codziennie walczę sam ze sobą przed barkiem ze słodyczami. Jednak do tej pory się nie dałem to jest realna szansa, że wytrwam. 

W związku ze wzrostem mojej wagi, w ostatnim tygodniu, nadal muszę ograniczać ilość spożywanych tłuszczy (a ściślej mówiąc tego co zjadam ponieważ ilość przyswajanych kalorii jest obecnie za duża). Na ten temat, także napiszę szerzej w kolejnych postach - postaram się jak najszybciej.

1 komentarz:

  1. Cześć:) Dobrze, że leczenie przynosi taki szybki skutek. Życzę wytrwałości w trzymaniu wagi!

    OdpowiedzUsuń